Mechaniczy chomik
26/07/2012 czwartek, 26 lipca, 2012Poproszony zostałem o stworzenie wirtualnego zwierza zamkniętego w akwarium. Działa on jak przeciętny chomik – głównie śpi. Podchodzimy do akwarium i nic się nie dzieje. Patrzymy, patrzymy, a tu dalej nic. Po popukaniu w szybkę, zwierz leniwie zaczyna się ruszać. Czasami reaguje, czasami nie. Jak to zwierz. Z czasem pukanie denerwuje go – staje się agresywny furkocząc w swej dzikiej chomiczej furii. Z tym prymitywnym zachowaniem kryje się kawał technologii. Prostszej od chomika, ale zawsze. Jak to działa?
Puknięcie, szurnięcie czy drapanie o szybę wykrywane jest przez element piezoelektryczny. Napięcie przez niego wytwarzane (impuls) jest dopasowywane do wejścia przetwornika AC mikrokontrolera. W zależności od wykrytej „siły” stuku, chomik w postaci silnika reaguje anemicznie lub nadpobudliwie – funkcja zrealizowana za pomocą modulacji PW. Prędkość obrotowa silnika oraz czas jego pracy (maksymalnie 4 sekundy) losowana jest z odpowiedniego zakresu. Silnik sterowany jest z mostka H – trochę na wyrost, docelowo w konstrukcji miały znaleźć się 2 silniki (niestety pozostał tylko jeden). Mechaniczna część konstrukcji oparta jest o silnik magnetofonowy z przekładnię pasową oraz furkotką*. Furkotka uderza w pokryte trocinami pudełko powodując furkot złego chomika. Zaimplementowano tryb „złego chomika” – po zbyt natarczywym i długotrwałym pukaniu zwierz reaguje ze zdwojoną siłą. Za zasilanie służą 3 baterie AA.
Najwięcej problemów sprawił układ wejściowy dla mikrokontrolera, w internecie można znaleźć na ten temat dużo bzdur, układów błędnych, naiwnych i głupkowatych. W końcu zdałem się na własny rozsądek oraz projektantów Corona DS-8. Schemat zamieszczam poniżej. Dioda Zenera** teoretycznie nie jest potrzebna, gdyż napięcie na wyjściu wzmacniacza nie przekroczy napięcia zasilającego mikrokontroler (zasilane są ze wspólnego źródła) – przynajmniej takie mam wrażenie.
Ukończone „urządzenie” ponoć się bardzo podobało, była kupa radości i stukania, zdjęcia trocin (?) oraz wyrazy powątpiewania, czy przypadkiem nie ukryto tam żywego zwierza. Odbiór miło mnie zaskoczył.
Na deser fotka samego sterownika. Zadbałem o estetykę, bo pomyślałem, że być może kiedyś ktoś spod tego stosu trocin go wyciągnie i mnie oceni. Od lewej: ATMega8L (tania i dobra), LM358 (wzm. op), L293NE (mostek H). Cała konstrukcja nie była kosztowna: akwarium ze śmietnika, trociny ukradzione królikowi, mikrokontroler z zapasów, reszta niecałe 15zł.
* Chodzi o dzyndzoł na kole pasowym powodującym furkotanie chomika, na zdjęciu tego nie widać.
** Zauważyłem właśnie, że na schemacie przy symbolu diody Zenera 5V1 brakuje charakterystycznych dziubasków.
Koss KSC75 PortaPro
02/06/2011 czwartek, 2 czerwca, 2011W kwietniu stanąłem przed trudnym zadaniem zakupu nowych słuchawek przenośnych. Wybór jest duży, jednak po odrzuceniu niewygodnych, brzydkich lub niedostępnych w kraju okazało się, że podczas drogi do pracy będę musiał zadowolić się szczekaniem psów i nawoływaniem dresów. Uwagę moja przykuły słuchawki KOSS KSC75 – sprzedawca zapewnił mnie, że są bardzo niewygodne, a to za sprawą mocowania do ucha za pomocą druta. Poza tym wrażenie wywierały dobre – grały bardzo ładnie i nie były zabójczo brzydkie (chociaż i tak urodą nie grzeszyły). No i cenowo przystępne. Tylko niewygodne niczym męskie stringi z futra borsuka.
Wpadłem na plan – przeszczepię pałąk ze słuchaw KOSS PortaPro. Teoretycznie słuchawki tego samego producenta powinny mieć podobne mocowanie przetworników. Jak to w praktyce bywa, pomyliłem się. Były podobne, lecz mniej niż myślałem, ale to okazało się już po zakupie. Przy użyciu mini wiertarki z końcówką szlifującą zmodyfikowałem mocowanie, jego wygląd po przeróbce pokazuje zdjęcie poniżej. W stosunku do oryginalnego uległo ono skróceniu tak, aby zagłębienia, w których wpasowują się przetworniki, znalazły się bliżej krawędzi. Przepraszam za kadr, w jednej ręce miałem wiertarkę, w drugiej aparat.
Słuchawki powiedziałbym, wyglądają jak fabryczne i grają lepiej od Koss PortaPro. Szczególnie bas jest mniej narowisty i lepiej kontrolowany. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że pomysł był dobry i opłacalny. Obawy może budzić wtyczka mini-jack, która jak na moje oko roku nie przeżyje. Co zrobić, jak odpadnie, będzie pole do dalszych zabaw. Na zakończenie widok dawcy powyżej, pozdrawiam także pana ze sklepu w Poznaniu, który nie wierzył, że da się to zrobić.
Przełącznik Marasa
16/01/2011 niedziela, 16 stycznia, 2011Poproszony zostałem niedawno o stworzenie następującego urządzenia: przełącznika, który w konfiguracji 4 głośników (2 przednie + 2 prawe) zamieniałby parę głośników przednich z parą głośników lewych, a parę tylnych z parą prawych. Ponadto miało zawierać dwu wejściowy selektor odtwarzanego sygnały. Całość wygląda banalnie (chociaż osiągnięcie tej banalności wymagało sporo rozmyślań ) i została zrealizowana na 2 przełącznikach dwupozycyjnych, czterosekcyjnych. Działa dobrze, nie cieszy oka, bo leży pod biurkiem.
Zdjęcia: ja (od razu widać po złym oświetleniu i braku artyzmu)
Naprawa kościanych kolczyków
12/01/2011 środa, 12 stycznia, 2011Wpadły mi w ręce kolczyki z kości bawoła (fałszywe tunele). Obydwa uszkodzone, zerwany został wewnętrzny gwint, przez co nie trzymały się kupy. Wpis ten czynię, ponieważ sprzedawca powiedział, że nie da się tego naprawić, a ja mu nie uwierzyłem (nigdy nie wierzę). Kolczyk składa się z dwóch części – jedna zawierała wklejony sztyft ze stali nierdzewnej z gwintem zewnętrznym, druga wkładkę z gwintem wewnętrznym. Elementy były bardzo mocno sklejone. Część z gwintem wewnętrznym usunąłem rozwiercając wiertłem do metalu, a następnie usuwając „drapakiem serwisowym” (wygląda jak narzędzie dentystyczne, to, którym dentysta na początku badania drapie po zębach). Sztyft „wykręciłem” kombinerkami. Dziury pogłębiłem, w ich miejsce instalując przycięty bigiel silikonowy oraz sztyft ze stali niealergicznej. Całość trzyma się, da się nosić i będzie dawała radość jeszcze przez długi czas.
Kuleczka
24/05/2009 niedziela, 24 maja, 2009Koncepcja narodziła się około roku 1991, kiedy to obywatel Stanisław Z. obdarował mnie łuską i kulą od pistoletu. Połowę podstawówki przeleżała w piórniku, potem walała się po szufladzie. Wpadła mi w ręce, gdy zabierałem się do naświetlania laminatu. 10 minut przerwy, pochwyciłem więc grawerkę i wyskrobałem pierwsze, co mi do głowy przyszło. Była to kwestia z „Chojraka” – „You are not prefect (pl: Nie jesteś doskonały)”, fragment psiego, psychodelicznego snu. Do tego sznureczek, parę ciosów młotkiem i dzyndzołek gotowy. Wyszło jak wyszło, miało być pięknie, a jest jak zawsze.
Foty: Dies
CrabKrab
29/04/2009 środa, 29 kwietnia, 2009Niektórzy mówią na to „trzecia ręka”. Można ją kupić w każdym sklepie elektronicznym, zawsze jeden i ten sam model „Made in China”. Jest tani, grubo ciosany i tandetny, a podczas jego używania można dostać na głowę. W napadzie tworzenia postanowiłem więc wykonać coś tańszego i lepszego. Cała tajemnica dobrej „ręki” tkwi w chwytakach. Zastosowałem mikrozaciski „Wolfcraft” – sztuka ok 3zł. Trzymają pewnie, a jednocześnie nie za mocno, szczęki są równoległe i nie kaleczą trzmanego materiału metalowymi zębami. Do tego zdobyczny płaski przewód instalacyjny, powyginany i wkręcony w metalowy obciążnik (z hantelka, który kurzył się pod łóżkiem). Całość pozlepiana taśmą izolacyjną. Wygląda jak krab i nie straszy na półce. Powiedziałbym, że trąci z lekka „designerskością”, jednak od kiedy przeczytałem, że design to „forma ponad treścią”, nie mogę tak powiedzieć, gdyż „krab” to przede wszystkim treść.
Zdjęcia: Dies
Koss Porta Pro Space InvadersKoss Porta Pro Space Invaders
04/02/2009 środa, 4 lutego, 2009On the plan of my headphones modification I ran exactly today. When I bought it 4 years ago (there was no source in Poland, I bought it in Germany), I felt like a cyborg (eg Robocop). At present, it have become so popular that I meet whole trams of cyborgs. So I let myself to do a little modification. Sheet of steel cut from the DVD drive, some pile work, the Space Invader image created with photographic method (Kontakt Chemie Positiv20 + SENO4007.
If someone didn’t know, „Space Invaders” is the first arcade game. So why I’ve placed a part of it on my headphones? Because Pacman, Wolfenstein, and Commodore mark was already used by me.
Na plan modyfikacji moich słuchaw (Koss Porta Pro) wpadłem dokładnie dziś. Gdy kupiłem je 4 lata temu, czułem się w nich jak cyborg (np Robocop). Obecnie stały się na tyle popularne, że spotykam całe tramwaje cyborgów. Dziś miarka się przebrała. Pozwoliłem więc sobie na małą modyfikację. Blacha z rozebranego napędu DVD, przycięta, oszlifowana, obrazek Space Invadera naniesiony metodą fotograficzną (Kontakt Chemie Positiv20 + SENO4007). W razie „W” oryginalne nakładki Kossa zachowałem.
Jakby ktoś nie wiedział, „Space Invaders” to pierwsza gra w stylu arcade. A dlaczego jej część znalazła się na moich reproduktorach? Ponieważ Pacmana, Wolfensteina oraz znaczek Commodore już wykorzystalem.
Komentarz Bogdana: „Zauważyłem, że masz tenedencję do robienia rzeczy, uważanych przez większość ludzi za bezużyteczne. Ten znaczek to z jakiejś gry? Dzisiejsze pokolenie ma jakieś takie właśnie sentymenty”.
Stirlings EngineSilnik Stirlinga
15/11/2008 sobota, 15 listopada, 2008W dużym skrócie: jest to silnik który wykorzystuje fakt zwiększania objętości powietrza przy jego podgrzaniu i zmniejszenia przy schłodzeniu. Opis budowy silnika Stirlinga znalazłem w sieci. Przeczytałem: silnik z puszek po piwie, pomyślałem: coś dla mnie. Do stworzenia silnika użyto ogólnie dostępnych w USA materiałów. A ponieważ tam nie mieszkam, potrzebne było parę przeróbek. Wniosłem też coś od siebie.
Obudowa powstała, jak już wiadomo, z puszek po piwie. Korbowód z wieszaka na ubrania. Wewnątrz głównej komory porusza się tłok zbudowany z bardzo mocno zmodyfikowanej puszki po piwie – w oryginale zastosowano puszkę po niedostępnym u Nas napoju, o dość nietypowej średnicy. Wewnętrzny tłok zsynchronizowany jest z tłokiem zrobionym z balonika dla dzieci (mały, żółty) umieszczonym na kolanku z PCV. Najtrudniejszym zadaniem było znalezienie drutu, na którym porusza się wewnętrzny cylinder. Musiał być cienki, gładki i prosty jak strzała. Udało mi się go znaleźć w parasolu matki. Koło zamachowe tworzą 2 złączone płyty CD. Całość napędzana jest świeczką herbacianą.
Poniżej filmik z działania.
In short: this is the engine which uses the fact of increasing the volume of air when its heated and reduction when cooled. DIY Stirling engine plans were found in Net.
I read: engine from beer cans, I thought: something for me. To create the engine I needed some specyfic, USA avaliable only, materials. And since I do not live there, I had to make few alterations. And added also something from myself.
The housing was, as you know, made from beer cans. Crankshaft from clothes hanger. Inside the main chamber a piston from heavely modified beer can is moving – original used can from some exotic drink, with rather unusual diameter. The internal piston synchronized with the small piston made from a children’s baloon (small, yellow) is placed on PVC knee. The most difficult task was to find the wire, which is running at an internal cylinder. He had to be thin, smooth and straight as bolt. I managed to find it in my mother’s umbrella. She was not very happy. Flywheel is created from 2 CDs. The whole is driven by a tea-candle.
Action movie below.