Koss KSC75 PortaPro
02/06/2011 czwartek, 2 czerwca, 2011W kwietniu stanąłem przed trudnym zadaniem zakupu nowych słuchawek przenośnych. Wybór jest duży, jednak po odrzuceniu niewygodnych, brzydkich lub niedostępnych w kraju okazało się, że podczas drogi do pracy będę musiał zadowolić się szczekaniem psów i nawoływaniem dresów. Uwagę moja przykuły słuchawki KOSS KSC75 – sprzedawca zapewnił mnie, że są bardzo niewygodne, a to za sprawą mocowania do ucha za pomocą druta. Poza tym wrażenie wywierały dobre – grały bardzo ładnie i nie były zabójczo brzydkie (chociaż i tak urodą nie grzeszyły). No i cenowo przystępne. Tylko niewygodne niczym męskie stringi z futra borsuka.
Wpadłem na plan – przeszczepię pałąk ze słuchaw KOSS PortaPro. Teoretycznie słuchawki tego samego producenta powinny mieć podobne mocowanie przetworników. Jak to w praktyce bywa, pomyliłem się. Były podobne, lecz mniej niż myślałem, ale to okazało się już po zakupie. Przy użyciu mini wiertarki z końcówką szlifującą zmodyfikowałem mocowanie, jego wygląd po przeróbce pokazuje zdjęcie poniżej. W stosunku do oryginalnego uległo ono skróceniu tak, aby zagłębienia, w których wpasowują się przetworniki, znalazły się bliżej krawędzi. Przepraszam za kadr, w jednej ręce miałem wiertarkę, w drugiej aparat.
Słuchawki powiedziałbym, wyglądają jak fabryczne i grają lepiej od Koss PortaPro. Szczególnie bas jest mniej narowisty i lepiej kontrolowany. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że pomysł był dobry i opłacalny. Obawy może budzić wtyczka mini-jack, która jak na moje oko roku nie przeżyje. Co zrobić, jak odpadnie, będzie pole do dalszych zabaw. Na zakończenie widok dawcy powyżej, pozdrawiam także pana ze sklepu w Poznaniu, który nie wierzył, że da się to zrobić.