Tonsil SN-50 Porta Pro
08/10/2010 piątek, 8 października, 2010Pewnego dnia zapytałem mej kobiety, czy ma może coś upatrzonego na urodziny. Powiedziała: „Chciałabym te ładne, czerwone słuchawki Tonsila, które mi kiedyś pokazywałeś. Ale chcę, aby ładnie grały.” Te słuchawki to dokładnie Tonsil SN-50 i grały brzydko. Rok produkcji 1972, mono i dość zniszczone. Pourywane przewody, część gąbki się ulotniła, jednak wszelkie plastikowe elementy były w idealnym stanie.
Pierwszą czynnością, po usunięciu zwisającego okablowania, było rozebranie dzieła Tonsila. Pod zaślepkami z oznaczeniami L i P kryły się śrubki, mocujące przetworniki do drucianego stelaża. Zaślepki te mocowane były na klej/wcisk i bezinwazyje ich usunięcie było niemożliwe. „Nauszniki” z czerwonym plastikiem trzymały się „na wcisk”, a dostęp do membrany uzyskano przez odkręcenia elementu z ochronną siatką. Następnie wycięto membranę (rozerwaną zresztą) i wybito magnes, zamocowany w korpusie na wcisk (zastosowano młotek + 2 gwoździe). Poszczególne elementy solidnie wyczyszczono, co nie było proste, gdyż PRL-owe kleje dawno skamieniały – niektóre puszczały od acetonu, inne denaturatu czy środka do odklejania naklejek.
Za dawcę posłużyły moje lekko zdezelowane Kossy, wielokrotnie już naprawiane. Dopasowanie przetworników z Porta Pro było dość pracochłonne – zmodyfikowano obudowę zarówno przetworników Tonsila, jak i Kossa. Oryginalne przewody Koss wsadzono w szarą koszulkę termokurczliwą, by uzyskać wygląd możliwie jak najbardziej zbliżony do oryginału. Jeden z elementów łączący druty stelaża był pęknięty, więc wzmocniono go kawałkiem stalowej blachy, przytrzymującym jednocześnie przewymiarowany przewód sygnałowy (grubszy od oryginalnego). Przewody z lewego i prawego przetwornika łączą się z przewodem sygnałowym w elemencie na szczycie głowy. Oryginalną płytkę drukowaną usunięto, nową wykonano na wzór starej, metodą taśmy izolacyjnej i skalpela. Przewody zamocowano na klej na gorąco, by uniknąć ich wyrwania, dodatkowo zaizolowano lakierem Plastik 70. Całość zaklejono przyciętym fragmentem płyty offsetowej (bardzo miękka, gruba, aluminiowa). Ponieważ gąbka z czerwonej poduszki ulotniła się już dawno, zastąpiono ją watą. Szary, sztywny przewód sygnałowy zakończony masywnym mini-jackiem wieńczą dzieła.
Jak grają? Inaczej niż Kossy. Bas uległ zmniejszemu – efekt zwiększenia odległości od ucha, polepszyły się tony wysokie, zyskując wiecej „przestrzeni” i wyrazistości. Demolując (lub jak kto woli, renowując) słuchawki Tonsila dążyłem do zachowania maksymalnej wierności oryginałowi. Urządzenie, które skończyłoby na śmietniku, przyniosło komuś radość raz jeszcze.
Edit: Wręczyłem słuchawki. Dziewczyna była bardzo zadowolona.